Był pogodny choć chłodny poranek. Tym razem wyjechaliśmy samochodami do Pszczyny aby tam cieszyć się urokami naszej złotej jesieni. Na rynku dołączył do nas Jurek, który przyjechał pociągiem i Jadzia, która przybyła na rowerze z Czechowic. Już razem, w składzie sześciu osób przejechaliśmy przez park pałacowy w Pszczynie. Napawaliśmy się tą piękną chwilą bo park o tej porze roku jest naprawdę przepiękny. Przecięliśmy ruchliwą ulicę Chopina i wjechaliśmy w aleję dębową tzw. Reitweg. Byliśmy na tzw. Trakcie Książęcym, którym podróżowano z pałacu w Pszczynie do zameczku myśliwskiego w Promnicach. Udawano się głównie na polowania w lasy kobiórskie ale także na liczne przyjęcia w pałacyku położonym nad zbiornikiem wodnym Paprocany. Po obu stronach drogi rosną wiekowe okazy dębów z dosadzonymi w czasach II Rzeczpospolitej jesionami i brzozami. Po chwili wjechaliśmy do miejscowości Piasek mając po prawej stronie ruchliwą linię kolejową wiodącą z Katowic do Zwardonia. W ten sposób dotarliśmy na skraj lasów pszczyńskich aby w Czarkowie skręcić w leśną drogę wiodącą do Kobióra. Nasz pierwszy postój miał piękną scenerię – oświetlony promieniami jesiennego słońca złoty las. Leśną drogą jechaliśmy kilka kilometrów aby, po minięciu miejscowości Kobiór znaleźć się w alei, która skierowała nas do zameczku myśliwskiego. Zaletą naszych wyjazdów jest to, że najczęściej oprócz nas na trasie nikogo nie spotykamy. Tak było i tym razem. Miejsce, które jest tak oblegane podczas weekendów teraz było opustoszałe. Dowiedzieliśmy się, że hotel Noma Residence mieszczący się w zameczku od roku 1991 z końcem października przestaje istnieć a w jego miejsce powstanie oddział Muzeum Zamkowego w Pszczynie. Będą to jednak wnętrza nie tyle do zwiedzania ile do przeżywania, z licznymi wydarzeniami kulturalnymi i kulinarnymi. To bardzo dobra wiadomość dla turystów odwiedzających tej wyjątkowej urody zakątek.
Po sesji fotograficznej, którą niespodziewanie zrobił nam przypadkowy turysta ruszyliśmy w drogę wokół zbiornika Paprocany. Byliśmy nad jeziorem, które zostało utworzone dla huty Paprockiej pod koniec XVIII wieku. W latach 1986-1992 w zbiorniku przeprowadzono bardzo znaczne prace rekultywacyjne polegające na osuszeniu jeziora, umocnieniu jego brzegów włókniną i ponownym napełnieniu wodą. W tej chwili jest to starannie zagospodarowany rejon cieszący się ogromną popularnością wśród mieszkańców Śląska. My zatrzymaliśmy się w kawiarni nad jeziorem i cieszyliśmy się ostatnimi promieniami słońca. W końcu nadszedł czas na drogę powrotną. Przecięliśmy / z najwyższą ostrożnością / bardzo ruchliwą szosę katowicką i zagłębiliśmy się w lasy pszczyńskie spotykając kilkakrotnie odbywających ćwiczenia dzielnych żołnierzy. Droga była niezwykle piękna. W Studzienicach skręciliśmy w lewo i nagle zauważyliśmy informację o miejscu gdzie są hodowane lamy. Krótka decyzja i zmieniamy trasę. Faktycznie, był to sympatyczny bar w pobliżu którego pasło się kila uroczych lam z przychówkiem. Zjedliśmy tam to co pozostało z naszych zapasów i ruszyliśmy w kierunku Pszczyny. Rozstaliśmy się w parku pszczyńskim mając za sobą niezwykle udaną wycieczkę rowerową. Przejechaliśmy 40 km co dokumentuje mapka z GPS-a Małgosi.